Clue
USA 1985
reż. Jonathan Lynn, scen. Jonathan Lynn i John Landis
wyk. Tim Curry, Madeline Kahn, Eileen Brennan i inni.
Współautor niedawno wspomniał o filmach widzianych (niezależnie od ich „dobroci” czy też „stopnia ulubioności”) najwięcej razy. Poruszył też temat wielokrotnego oglądania czy czytania różnych dzieł, w której to kwestii nasze podejścia drastycznie się różnią. Słoń ulubioną książkę czytał dwa razy (phi! co to jest!), ja nawet nie wiem ile razy czytałam moją „ulubioną dwudziestkę”, choć co roku do listy przeczytanych książek przybywa mi co najmniej paręnaście nowych pozycji, mam książki, które czytam lub podczytuję naokrągło, a w drastycznych przypadkach jestem już na którymś zaczytywanym na śmierć wydaniu (patrz: „Duma i Uprzedzenie”, zbiór opowiadań Stanleya Weinbauma, „Przygody Sherlocka Holmesa”, „Dzieci z Bullerbyn”)
Tak samo jest z filmami. Jeśli jestem szczęśliwą posiadaczką jakiegoś filmu, który mi wyjątkowo przypadnie do gustu — zaoglądam aż do znudzenia (najchętniej do jedzenia). Tak więc nie wiem, czy więcej razy widziałam Tajemniczy Ogród, Zabity na Śmierć, Perswazje, czy „Rozważną i Romantyczną” Emmy Thompson (dlaczego o tym jeszcze nie napisałam?), czy niektóre odcinki „Przystanku Alaska”. Jest jednak coś, co łączy nawet tak skrajne jak moje i Współautora gusta wielokrotnego oglądania: oboje lubimy pełne „celebrytów” filmy o dziwnych imprezach. U Współautora jest to przerażający Projekt X, w moim przypadku są to starsze dzieła i trochę inne imprezy: Zabity na Śmierć (1976) i Clue (1985).