Widziałam ten film (jest na Netflixie!) jeszcze w grudniu, ale w świąteczno-noworocznej zawierusze nie byłam w stanie się zabrać do recenzji. Dziś jednak — użalając się nad własnym bolącym gardłem i przytkanym nosem – zapragnęłam trochę czarno-białej, łagodnie śmiesznej, eskapistycznej melancholii. Blue Jay doskonale spełnił te potrzeby (choć wzbudził równocześnie pożądanie kwiecistej sukienki głównej bohaterki).
Archiwa tagu: eskapizm
Dobry rok, czyli DOBRY film ze ZŁYM przesłaniem

Fot. roomsbloom.blogspot.com | Słońce, ogród, basen, hamak… tego chcę na Gwiazdkę (obędę się bez Russella Crowe)
A Good Year
USA/Wielka Brytania 2006
reż. Ridley Scott, scen. Mark Klein (na post. powieści Petera Mayle’a)
wyk. Russell Crowe, Marion Cotilard,Tom Hollander, Albert Finnay
Zima trwa, święta w sklepach, dzieci demolujące domy i znęcające się nad biednymi nieudacznikami na ekranach. W zimne dni człowiek (a przynajmniej pisząca te słowa ryba) potrzebuje trochę eskapizmu i ucieczki od krasnali przebranych na czerwono. Potrzeba słońca, wina, jedzenia, willi z basenem i przyczepiających się jazzowych kawałków. To wszystko znajdziecie w filmie Dobry rok.
Znam ten film dobrze, ponieważ jeden z domowników dość często go sobie puszcza. Jest to jeden z tych filmów, w których właściwie nic się nie dzieje, ale i tak ogląda się miło. Jest to zbiór pięknych ujęć, świetnie dobranej, choć chwilami lekko kiczowatej, muzyki, uroczych i śmiesznych scen, pięknej Prowansji. Jest przewidywalny, a wątek miłosny jest dość zbędny, ale to w ogóle nie przeszkadza. Dobry rok ma też okropne przesłanie, w sam raz na święta: możesz być wstręty, niewdzięczny wobec starszych, opryskliwy i niedobry, możesz ganiać za mamoną i niszczyć kariery rywali, i tak dostaniesz piękny dom z winnicą w Prowansji, gdzie znajdziesz szczęście, radość, znośną rodzinę, miłość i przyjaźń.
DOBRY film: Austenland
Austenland
USA, Wielka Brytania 2013
reż. Jerusha Hess, scen. Jerusha Hess i Shannon Hale (na podstawie książki tej ostatniej)
wyk. Keri Russell, JJ Feild, Jennifer Coolidge, Jane Seymour
Czytelnicy czytający tego bloga półregularnie mogli się już zorientować, że bardzo lubię książki (i adaptacje) Jane Austen. Ci z pośród nich, co znają mnie osobiście, a co gorsza są ze mną spokrewnieni, tym bardziej. Jak podczas „Tygodnia w kostiumie” na zaprzyjaźnionym blogu Pulpozaur Joanna Kucharska wspomniała o filmie Austenland, wiedziałam, że muszę to zobaczyć. Zwłaszcza, że dawno, dawno temu (chyba zamiast się uczyć do matury…) przeczytałam książkę, na której opiera się reżyserski debiut Jerushy Hess. W skrócie: fanka prozy Jane Austen jak i — przede wszystkim — adaptacji BBC z Colinem Firthem wydaje wszystkie oszczędności, by spędzić kilka tygodni w ośrodku, który ma do złudzenia przypominać świat z czasów Autorki. To mogło być ZŁE, a wyszedł uroczy eskapistyczny (pozornie)anty-eskapistyczny film.
DOBRY film: Królowie lata
Niby dla mnie wakacje się jeszcze nie kończą, jednak mój organizm chyba przyzwyczaił się, że jakoś teraz coś się kończy, lato odchodzi, nawłoć żółknie, zaraz na plantach trzeba będzie chodzić z parasolem w obawie nie przed gołębiami, lecz przed kasztanami. Akurat tak się złożyło, że Współautor wrócił znad jednego morza, ja znad innego, więc przed ponownym rozjechaniem się w przeciwne strony Europy, udaliśmy się na seans na pożegnanie lata. „Królowie lata” byli świetnym wyborem.